Materiały umieszczone na tym blogu powstały m.in. dzięki społeczności buycoffee.to

Materiały umieszczone na tym blogu powstały m.in. dzięki społeczności buycoffee.to
Dziękuję za wsparcie! :)

Łódzki żulik (chleb turecki) w lutowej Piekarni Amber i co nieco o jego historii i dziwnej nazwie

 
żulik

chlebek turecki


Do lutowej Piekarni, Amber zaproponowała chleb turecki, nazywany w łódzkiej gwarze nieco rubasznie - żulikiem ;) Piekłem już ten chleb (a właściwie chlebek, bo ja go kojarzę z dawnych czasów, jako malutki bochenek) kilka razy, a przepis pochodzi z mojego bloga.

Jest to ciemny (od kawy zbożowej), słodkawy chleb pszenny z rodzynkami. Kiedyś, w czasach PRL'u, bardzo popularny w niektórych regionach Polski, szczególnie w Łodzi i okolicach, skąd pochodzi. Dawniej, żulik był na tyle znany, że jego receptura została prawnie określona w oficjalnym zarządzeniu ministra. Dla wielu, to wspomnienie smaków dzieciństwa i nawet obecnie jest pieczony przez niektóre  nieliczne piekarnie.

Mnie osobiście, poza wspomnieniem jego smaku, zawsze intrygowała nieco dziwaczna, gwarowa nazwa tego chleba - żulik. No bo niby jak, skąd się wzięło, to w powszechnym odczuciu negatywnie zabarwione określenie, na mniamniuśny, słodkawy chlebek??? Poszperałem ostatnio trochę po necie i jakiś tam trop udało się odnaleźć.

Zacząłem od "żula", no bo przecież żulik, to mały żul ;), więc poszukałem pochodzenia tego słowa i na stronie www.nck.pl, znalazłem takie coś:

"Pamiętacie rosyjską kreskówkę „Ну, погоди!” (to bajka, z tamtych właśnie czasów), w polskiej wersji przyjmującą najczęściej tytuł „Wilk i Zając”? Pamiętacie Wilka ze zmiętym niedopałkiem papierosa w zębach, kombinującego, jak tu dopaść Zająca? Ten Wilk to właśnie rosyjski жулик [żulik], czyli ‘oszust, kanciarz, krętacz’. Zapożyczyliśmy słowo ŻULIK z języka rosyjskiego – podobnie jak kilka innych emotywnych, negatywnie nacechowanych słów, np. drań lub chuligan – a następnie utworzyliśmy do niego zgrubienie ŻUL".

No tak, jest jakiś rosyjski ślad, ale dlaczego pojawił się właśnie w Łodzi? A skąd, w ogóle, wziął się ten chleb? Za Wikipedią:

"Żulik w województwie łódzkim pojawił się w latach 60. XX w., gdzie był wytwarzany w tureckiej piekarni prowadzonej przez Mehmeta Nuri Fazli Oglu (1916–1992) przy ul. Nowotki 17 (obecnie ul. Pomorska 17) w Łodzi. Dzięki dużej popularności żulika, zaczęły go wypiekać także inne łódzkie piekarnie". 

Jak tak szukałem informacji o tym chlebie, zadzwoniła nagle mieszkająca właśnie w Łodzi ciocia. Nic  dziwnego, bo często dzwoni, ale ciekawe okazało się co innego... Kiedy wspomniałem jej o żuliku i o tym tureckim piekarzu, to powiedziała mi, że zna dobrze jego synów, tylko pod innym nazwiskiem: Erol. Sprawdziłem i rzeczywiście, po reformie nazwisk w Turcji, przyjęli nazwisko Erol. Jego synowie, to takie artystyczne środowisko. Jeden z nich, najbardziej znany, Feridun był aktorem i współreżyserem kultowego "Rejsu", drugi artystą plastykiem, twórcą plakatów filmowych i ciocia znała ich z lat młodości, kiedy pracowała w Muzeum Miasta Łodzi, a potem Kinematografii, gdzie Erolowie robili wtedy swoje wystawy.

No i po nitce do kłębka, znalazłem na FB, w przewodniku turystycznym  Łódź zwana pożądaniem, mnóstwo ciekawych informacji i komentarzy Ferudina Erola na  temat żulika, między innymi taki: "Dziadek z papciem, przed najazdem bolszewii, mieli cukiernię w Odessie na Nadbierjeżnym Bulwarem! Może ten żulik stamtąd! Żulik to po rosyjsku łobuziak! Słynny przebój "Mama ja żulika lublju".

Nawet znalazłem tekst tej piosenki o żuliku, śpiewanej na cygańską nutę, no i z dużą pomocą Tłumacza Google powstało na szybko takie oto tłumaczenie:

"Mamo, kocham żulika!"

Brat tupie za mną,
A ja lubię przestępcę -
Mamo, kocham łobuza!

Złodziej ukradnie,
a ja sprzedam.
Mamo, kocham łobuza!

Policjanci idą, oszust śpi,
a moje serce cierpi.
Mamo, kocham żulika!

Gdzie są złodzieje, tam jestem ja.
Wszyscy złodzieje - moje cierpienie.
Mamo, kocham łobuza!

Oszust chodzi w kajdanach,
a ja z frajerem w jedwabiu.
Mamo, kocham łobuza!

Frajer będzie moim cierpieniem,
a ja będę pić.
Mamo, kocham łobuza!

Jak ktoś bardzo chce, to może jej posłuchać na YT np. tutaj.

Bardziej znana, późniejsza wersja tej piosenki, to: „Mamo, kocham pilota!” 😂

A Wy lubicie żulika?


No, to by było na tyle o historii tego chleba i jego niecodziennej nazwie, a na koniec mój przepis. W zasadzie taki jak poprzednio, tylko z małymi modyfikacjami, bogatsza wersja: słodsza (więcej daktyli teraz dałem), no i więcej rodzynek, i więcej kolendry (bo była wcześniej prawie niewyczuwalna), i nieznacznie więcej kawy (dla mocniejszego koloru i smaku).

 

Całonocny zaczyn drożdżowy poolish:

( przygotować np. wieczorem, dzień przed pieczeniem )

160 g mąka pszenna typ 650
160 g woda o temperaturze 27°C
4 g drożdże świeże

Drożdże rozpuścić dokładnie w wodzie. Dodać mąkę i wymieszać przez kilka minut. Zaczyn zostawić w przykrytym pojemniku na 16 godzin, w lodówce (w temperaturze 4-6°C).

Również wieczorem, dnia poprzedzającego wypiek, można przygotować już słodką wodę z daktylami i rodzynki:


Suszone daktyle (150 g) zalać ciepłą lub wrzącą wodą, w ilości takiej, jak idzie w przepisie do ciasta, czyli 140 g i zostawić w przykrytym pojemniczku do nawodnienia. Kiedy przestygną, schować na noc do lodówki razem z zaczynem poolish. Rano namoczone daktyle dokładnie rozdrobnić blenderem (razem z wodą z moczenia).

Rodzynki (75 g) zalać wieczorem wrzątkiem, zostawić do namoknięcia na pół godziny. Potem odsączyć z wody (wodę wylać) i osuszyć ręcznikiem papierowym lub czystą ściereczką. Schować w jakimś zamkniętym pojemniczku do lodówki na noc.

Ciasto na 4 chlebki tureckie, po około 287 g ciasta każdy:

(np. następnego dnia koło południa)

cały dojrzały zaczyn drożdżowy poolish
150 g daktyle suszone
140 g woda
10 g drożdże świeże
1 średnie jajko
15 g kawa zbożowa
10 g słód żytni ciemny fermentowany (można pominąć)
4 g kolendra tłuczona (można pominąć)
340 g mąka pszenna typ 650

3 g sól

75 g rodzynki
10 g masło/margaryna lub olej

Wszystkie składniki ciasta poza solą, tłuszczem i rodzynkami umieścić w misie miksera i wyrabiać do uzyskania jednolitego, gładkiego ciasta. Następnie dodać sól z odrobiną wody i ponownie  chwilę wyrobić. Na końcu dodać rodzynki oraz tłuszcz i mieszać do równomiernego wmieszania  rodzynek w ciasto.


Zostawić do fermentacji wstępnej w wysmarowanej olejem misce, aż ciasto zwiększy swoją objętość co najmniej dwukrotnie (powinno to trwać około 90 minut do 2 godzin).

W tym czasie ciasto można składać na przykład dwa razy co 30 minut (nie robiłem tego, bo wyszedłem z domu :).

Wyrośnięte ciasto przełożyć na lekko obsypany mąką blat i podzielić na 4 porcje, po około 287 g ciasta każda.

Uformować wstępnie w 4 kule i zostawić na jakieś 10 minut aby się rozluźniło.

Następnie uformować dwa podłużne, owalne bochenki, np. tak, jak na tym filmiku z YT.

Przełożyć na papier do pieczenia lub matę teflonową, przykryć ściereczką, żeby nie obeschły i zostawić do wyrośnięcia na 40-60 minut w cieple (u mnie na krześle, obok kaloryfera).

W międzyczasie piekarnik nagrzać do temperatury 220°C.

Wyrośnięte chlebki przed samym wypiekiem posmarować mlekiem lub rzadkim ciastem (resztkami ciasta z misy rozrobionymi z wodą na rzadką paćkę).

Piec na blasze piekarnika przez około 25 minut. Najpierw w temperaturze 220°C, a jeśli zbyt szybko zaczną się rumienić, temperaturę obniżyć do 190-180°C. Pierwsze 15 minut z parą, potem parę wypuścić

Smacznego! :)

 

Łódzki żulik (chleb turecki) na blogach:

Kuchennymi drzwiami

Kuchnia Gucia

Ogrody Babilonu

Akacjowy blog

Komentarze

  1. Jacku, ten chlebek jest wyjątkowy. Dla mnie sentymentalny to wypiek. Dziękuję bardzo za przepis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję za wybranie mojego przepisu :)

      Usuń
  2. Wygląda super i chętnie bym zjadła. Ten żulik który pamiętam z dzieciństwa był bardziej wilgotny, miał mniej dziur i był taki trochę "gliniasty". Smak niezapomniany

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pamiętam dosyć dobrze z czasów późnego Gierka, dożynek w Piotrkowie i tak dalej... haha Piekła go wtedy chyba nasza piekarnia Społem i jak piszesz miał taki normalny miękisz o małych równiutkich porach. Bardzo lubiłem, teraz u mnie niedostępny i zapomniany :)

      Usuń
  3. Jacku - dziękuję Ci za ten przepis. Chleb wspaniały w smaku i formie. Bardzo smaczny i dodatek daktyli uważam za świetny pomysł. Jeszcze nie raz go upiekę :) Ciekawa historia autora przepisu. Jego syna - Feriduna Erola pamiętam, bo z kinematografią mi po drodze, a imię i nazwisko wyjątkowo rzadkie. Niestety zmarł 1 lutego. Pozdrawiam Cię serdecznie - Małgosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę sie że Ci posmakował. Cała przyjemność po mojej stronie :) Pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty